Menu ☰

pi mai lao 2011

Pi Mai Lao czyli laotański Nowy Rok. Trzy dni szalonego lania wody, śmiechu, radości, muzyki, biesiadowania i spacerowania od świątyni do świątyni.

Świąteczny posiłek z właścicielem naszego mieszkania i jego rodziną

Pierwszego dnia świętowania czyli ostatniego dnia starego roku wszyscy goście maleńkiego hoteliku, w którym mieszkaliśmy zostali zaproszeni na wspólny lunch z właścicielem i jego rodziną. Właściciel jest francuzem, żona laotanką i mają prześlicznego, małego dzieciaka. Razem z ich rodziną, przyjaciółmi i dwójką pozostałych gości spędzilismy bardzo miłe popołudnie. Było tradycyjne wiązanie sznurków na nadgarstkach (na szczęście), symboliczne oblewanie wodą i smaczne jedzenie.


Wszyscy uzbrojeni

Świętowanie nadejścia Nowego Roku trwa trzy dni, ale już kilka dni wcześniej dzieciaki uzbrojone w pistolety na wodę oblewają rodzinę i przechodniów. Natomiast główne dni świąt, czyli ostatni dzień starego roku, dzień przejściowy (nie przynależy do żadnego roku) oraz pierwszy dzień nowego roku to istne szaleństwo lania wody, w którym uczestniczy absolutnie każdy. Starsi, którzy najbardziej skupieni są na religijnym aspekcie święta muszą jakoś przejść od światyni do świątyni – na pewno nikt nie chluśnie na nich pełnym wiadrem wody, ale suchą stopą nie przejdą ulicy. Sami zresztą, uzbrojeni w miseczki i wiaderka, nie pozostają nikomu dłużni.

Roześmiani

Bardzo fajne u laotańczyków jest to, że świetują całymi rodzinami. To nie jest tak, że rodzice do swiątyni i do domu, a dzieciaki do zabawy. To jest tak, że od najmniejszego bąbla do najszacowniejszego członka rodziny, wszyscy bawią się razem i widać, że sprawia im to ogromną frajdę.

Przemoczeni do suchej nitki

Kiełbaski!

Wierni oblewają mnichów wodą z kwiatami – na szczęście

Woda jest chyba najważniejszym elementem świętowania Pi Mai Lao. Całe to intensywne oblewanie kogo sie da, które przypomina bardzo naszego Dyngusa, ma swój początek w symbolicznym polewaniu wodą mnichów, co ma zapewnić spokoje i długie życie.

Mnisi oblewają wiernych wodą ze szlauchów – na szczęście;]

Spokój w świątyniach

Woda służąca do oblewania mnichów, obrazów i posążków Buddy wymieszana jest najczęściej z kwiatowym zapachem – jego źródłem mogą być perfumy albo całe kwiaty wrzucone do wiaderka. Oblewanie jest rytuałem, który wykonuje każdy, stąd nieustający, trzydniowy pochód laotańczyków pomiędzy świątyniami. W samych świątyniach zbiera się tak dużo wody, że brodzi się w niej po kostki. Atmosfera panująca na terenie świątyń nie przypomina niczego, co znam z Polski. Jest dużo śmiechu, gwaru, spotkań, poklepywania po plecach. Do tego mnisi, którzy z dobrotliwymi usmiechami przyjmują sto tysięcy piędździesiąte pierwsze oblanie wodą, wiążą sznurki na rekach wiernych i sami, wielce rozbawieni oblewają ludzi wodą. Na dokładkę – stoiska z jedzeniem, piciem i balonami. Wśród tego oczywiście złożone dłonie, pochylone głowy i cicha modlita.

Całkowity brak spokoju i umiaru na ulicach

Warto dodać, że wszystkie trzy dni świętowania są wolne od pracy, a zazwyczaj laotańczycy biorą wolne na cały tydzień. Szczęściarze obchodzą również “nasz” nowy rok oraz chiński nowy rok i przy okazji każdego z nich mają wolne.

Tagi: , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *